Czerwony szlak turystyczny: Bochnia (Park Salinarny) – Las Kolanowski jak sama nazwa wskazuje ciągnie się przez Park Salinarny jak i przez Las Kalinowski. Szlak czerwony – Bochnia (Park Salinarny) – Las Kolanowski sięga prawie kilometrów długości.
Nie jest to długi szlak jak widać, ale jest to szlak trudny do przejścia. Jego stopień trudności wiąże się przede wszystkim z tym, że jest to szlak bardzo stromy. Nie poleca się go na żadne wycieczki rowerowe, bo w tych warunkach nie ma sie na rower szans. Nawet doskonały rowerzysta sobie nie poradzi. Odradza się zabierania na ten szlak dzieci, ponieważ również mogą nie mieć siły go pokonać. Wydawałoby się, że 5 kilometrów to krótki odcinek trasy, jednak trzeba brać pod uwagę, że jest to bardzo męczący odcinek. Strome podejście powoduje duże zmęczenie jak i tez wywołuje bardzo duży nacisk na stawy. Każda osoba, która się wybiera na czerwony szlak turystyczny: Bochnia (Park Salinarny) – Las Kolanowski i powinna wcześniej się do tego odpowiednio przygotować. Nie jest to szlak przeznaczony dla osób, które chodzą na spacerek raz na miesiąc tylko dla osób, które ćwiczą nogi i mają pewność, że ten krótki dystans, ale cały czas pod górę – podejdą. Na taką wyprawę gdzie wiadomo już, że będzie ona wyczerpująca każdy powinien wyposażyć się w odpowiednią ilość wody. Trzeba dbać o nawodnienie organizmu bez względu na to jak dobrze się czujemy. W przeciwnym wypadku taka wycieczka idąca przez czerwony szlak turystyczny: Bochnia (Park Salinarny) – Las Kolanowski może się bardzo źle skończyć, a przez swoje nie zapewnienie sobie odpowiedniej ilości wody można przysporzyć kłopotów osobom, które z nami wychodzą na ten szlak. Jak widać nie wszystkie szlaki turystyczne przeznaczone są dla każdego. Czerwony szlak turystyczny: Bochnia (Park Salinarny) – Las Kolanowski jest szlakiem określanym przez turystów, jako bardzo trudny szlak, dlatego jeżeli nie ma się pewności, że jest się do niego odpowiednio przygotowanym lepiej jest wybrać sobie inny szlak, łatwiejszy, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
